W dzisiejszym artykule na ruszt wrzucam Vampire: The Masquerade Bloodlines 2. Ciekawi, czy ta produkcja to smakowity, świeży, krwisty kąsek, czy może wysuszone truchło? Tak? To zapraszam do skosztowania mojej recenzji. Od pierwszych zapowiedzi to danie pachniało jak prawdziwa uczta. Im bliżej premiery, tym bardziej kły wysuwały mi się ze szczęki. Moje oczekiwania wobec tej strawy były wampiryczne — ale czy łowy pod osłoną nocy okazały się owocne? I czy warto było czekać? O tym za chwilę. Najpierw pod mikroskop wezmę osocze.
Fabuła: Ciekawa, klimatyczna i mroczna. Przy odpowiednim wgryzieniu się w nią, pod warstwą czarnego humoru i krwawego polowania odkryjesz wielowarstwową głębię smaku. Nieco psuje ją jednak zbyt wysoki poziom liniowości, który sprawia, że nie zawsze czujemy się panami nocy, a raczej gośćmi na cudzym balu maskowym.
Oprawa wizualna: Niczym leciwy wampir wyciągnięty z krypty — wysuszona, bez polotu i nieco niepasująca do współczesnej epoki. Mimo to ma w sobie pewien staroświecki urok, który potrafi być całkiem smakowity, jeśli spojrzeć na niego z odpowiednim przymrużeniem oka (i zębów).
Soundtrack: Nastrojowy i klimatyczny — niczym świeże osocze w wampirzej spiżarni. Muzyka idealnie podkreśla mrok, melancholię i nocne życie nieumarłych, a momentami wręcz hipnotyzuje.
Sterowanie i mechanika walki: Solidnie doprawione i wyważone. Smakuje naprawdę dobrze, choć do ideału nieco mu brakuje. Czasem można odnieść wrażenie, że nóż w ręku nie zawsze tnie tak gładko, jakby się chciało — ale ogólnie danie zostawia przyjemny posmak akcji.
Realizm rozgrywki i środowiska: Tutaj nieco trąca staroświeckim, skostniałym wampirem. Momentami aż zbyt wyraźnie bije po oczach „staroświeckość”, jakby ktoś próbował odgrzać danie sprzed dwóch dekad. Klimat pozostaje, ale forma miejscami nieco się sypie.
Stan techniczny: Bez większych zastrzeżeń, choć ideałem bym tego nie nazwał. Czasem gra zalicza spadki FPS-ów — jak wampir, który po latach polowania nadal ma ostre kły, ale z wyraźnymi rysami na szkliwie.
Werdykt: Ten wampir to całkiem smakowity kąsek, w który zdecydowanie warto wbić kły. Nie jest to danie doskonałe, ale potrafi zaspokoić głód po długim czekaniu. Ostateczna ocena: 6/10 kropli osocza.